Niniejsze miejsce jest kontynuacją bloga, znajdującego się pod adresem www.ptasznie.blox.pl. Wszystkie wpisy znajdują się także na stronie >www.sites.google.com/site/ptasznie/

niedziela, 23 maja 2010

Nierozłączki...

... od rana swobodnie sobie fruwają. Wyczyściłem klatkę, karmniki, poidła, nasypałem świeżych kiełków pszenicy, zawiesiłem brzozowe gałązki. Na stole miseczka z wodą, w której chętnie się wykąpały. Normalnie wracały do klatki ok. 14 (jeśli fruwają od rana), późniejszym popołudniem zawsze była druga tura. Tym razem nie chciały wrócić.

Późny wieczór, ptaszory głodne. Do klatki ani myślą. Wyraźnie czegoś się boją. O co chodzi? Gałązki znają. Dodatkowo powiesiłem przy wejściu proso senegalskie. Nic. Usadowiły się na zewnętrznych gałęziach nad klatką i spoglądają w dół. Zaczęły przelatywać z gałęzi na żyrandol i znowu na gałąź. Wyraźnie głodne.

Pomogę. Sposobem na pełen karmnik. Jeszcze tego nie robiłem. Ręka mdleje, zbliżam coraz bardziej, ostrożnie. Chłopak odważniejszy i sprytniejszy. Bez wchodzenia na rant łapie ziarenka. Podsuwam dziewczynce, ta siada bez większych oporów na rancie, więc powolutku zbliżam do wejścia klatki. Uciekła. I tak kilka razy, aż udało się. Samiczka na żerdzi. Podsuwam przynętę nierozłączkowi, historia się powtarza i po dłuższej chwili sukces.

Chwilę siedzą na żerdziach, boją się czegoś. W końcu, widok pełnych "talerzy" kusi i powolutku zaczynają jeść, pić. Deserem jest proso i kiełki - w takiej kolejności. Przełamały jakiś strach. Nie wiem o co im chodziło. Może o te gałęzie,które podczas nieobecności papug zawiesiłem? Tylko one nie były rutyną, zazwyczaj zawieszałem je podczas obecności ptaków w klatce. Pierwszy raz miałem taki ambaras.

0 komentarze: