Kolejny raz trzeba było zmienić "umeblowanie" nierozłącznego mieszkania. Nauczony już przez ptaszory, że podczas ich nieobecności zmieniać nic nie wolno - muszę swoje łapki do środka wkładać. Wielkiego rwetesu przy tym nie ma. W końcu to łapki, które jeść dają ;-) Jednak dalszy kątek wydaje się nierozłączkom bezpieczniejszy.
Brzozowe kije, z głębokiego lasu przywiezione, musiały przejść swoją procedurę przed zamontowaniem:
1. Wstępna kąpiel w wannie (tu zawsze i nie zmiennie uwaga mi zostaje zwrócona bym .... reszta znana)
2. Przycięcie na wymiar, częściowo łamanie. Staram się by patyki dłuższe były od szerokości klatki, wystając tworzą dodatkowe miejsca do lądowania i łatwiej papugom trafić do domu. Już przycięte, szoruję je szczoteczką i sparzam wrzątkiem.
3. Teraz naruszam nierozłączny mir. Po wszystkim jest próbowanie, dziobanie i intensywne skubanie gałęzi. Najlepiej smakują ułamane końcówki, sęczki.
Nie rozumiem jednego. Zawsze jest tak, że jedne gałęzie smakują i są niszczone w kilka dni. Inne, nie ruszane zostają do następnej wymiany. Wszystkie patyki zbieram w jednym miejscu, zazwyczaj pochodzą z jednej brzozy. Nie ma znaczenia, czy są grubsze, czy cieńsze. Nie było jeszcze tak by wszystkie zostały zniszczone.
5 komentarze:
przecież na czymś musza siedzieć, więc niszczą tylko te zbedne
@darmozjady
no tak, o tym nie pomyślałem :))
Trudno je wyczuć dlaczego tak postępują z tymi gałązkami. Jednego jestem pewien. Papugi należą do elity intelektualnej wśród ptaków. Czytałem swego czasu dość przekonywujący artykuł.
@krogulec
ta elita chyba omija moje nierozłączki ;-)
Poczytaj :)
http://plamkamazurka.blox.pl/2008/08/Nietypowa-adopcja.html
Prześlij komentarz